wtędy

w oknie z widokiem na plac świętego piotra, siedziała brudna dziewica, w szklanej klatce, obserwując tłum zebrany wokół ołtarza. była to dziewica z kolią wartą miliony, która została wyniesiona na ołtarze o czułości miliarda pikseli. jej obraz, rozmazany przez łzy i pył, krążył po całym świecie, rozsiewając legendy o jej nieczystości. w tej samej chwili, w pochwie na słowa, które nie miały szansy ujrzeć światła dziennego, kryły się najgłębsze tajemnice jej życia.

na łące do słońca bez majtek, inna dziewica, wolna od grzechów tego świata, biegała pośród traw. jej beztroska była jak musztarda po fryzjerze — zbyt późna, zbyt bezcelowa, zbyt niedopasowana do rzeczywistości, która ją otaczała. ale czy to miało jakiekolwiek znaczenie? może to właśnie ona, w tej chwili, była najbliżej prawdy?

za biurkiem na szczycie szklanej wieży siedziała inna postać, zasiadająca do kolacji z wydłubanym okiem. obserwowała świat z góry, z perspektywy, gdzie granice między dobrem a złem były zamazane, a każdy ruch był obgadywany przez larwy, które pełzały po jej umyśle, karmiąc się strzępami jej duszy.

w czerwonym kabriolecie, z rozwianymi włosami i szaleństwem w oczach, ktoś inny uciekał przed przeznaczeniem. była to chwila, gdy wszystko, co miało się wydarzyć, rozgrywało się w przyspieszonym tempie — wyrzucona z pędzącego pociągu, bohaterka lądowała w bezimiennej mogile, otoczona ciszą, która przerażała bardziej niż krzyki.

rozstrzeliwana pod murem, w żwirowej sukience, stała się symbolem walki, która nigdy nie miała szans na wygraną. jej historia, wyławiana z rzeki czasu, była przekazywana z pokolenia na pokolenie, aż w końcu została przemieniona w legendę. przemawiająca na forum, w foliowej torebce na głowie, opowiadała o tych, którzy przeszli przez życie jak cienie, zostawiając za sobą tylko pytania, na które nikt nie znał odpowiedzi.

w końcu, obgadywana przez larwy, zasiadła do wiecznej uczty, w bezimiennej mogile, otoczona blaskiem, który już dawno przestał świecić. jej cichy szept rozbrzmiewał pośród ruin, niczym echo, które nigdy nie zniknie, ale też nigdy nie zostanie zrozumiane.