wtędy

zachar, nie patrząc na konsekwencje, rzuca niemowlę do stawu. woda wzbija się w fale, a dziecko znika pod powierzchnią. rachela, która dobiegła w ostatniej chwili, patrzy zrozpaczona na to, co się wydarzyło

rachela (krzyczy): coś ty zrobił! zabiłeś moje dziecko!

zrozpaczona, rachela patrzy na staw, a potem, jakby ogarnięta obłędem, wskakuje w to samo miejsce, chcąc podążyć za swoim dzieckiem

~ zagrzeb siostry

~ zapytam go jeszcze o pomyślałem odwróciłem się już go nie było trawa na polanie sięgała do pasa

▽ zawraca postanawia poszukać solidniejszej roboty

zawsze. nic które nas chroni

zegary. nic którymi milczą

~ z kąta wybiegają godziny poranne, złotowłose, smukłe ubrane w jasny dziewczęcy błękit, kibici mają jak osy a ręce niewinne

~ z kutasem ci do twarzy

~ złodziej ma worki pod oczami a kukułka sucharka nie zje

~ z paniką
jeż
czyha
w zakonie

~ żaden koń tylko drąg – nim homer w kapeluszu perełkami odbija się od dna dunajca wywija tratwą z odysami

~ życie kolejka po lepsze każdy jest w niej ostatni
obraz bez perspektyw
rozwiązanie oczekujące na swoje zadanie
rusztowanie które musi upaść by odsłonić nic w pełni

~ żyletki podkreślają oczy